Obserwatorzy

sobota, 3 listopada 2018

Stolica kiczu? - Skopje

Skopje to miasto, obok którego trudno przejść obojętnie. Urokliwe zaułki,meczety, łaźnie, sklepiki i knajpki starej czarsziji, przypominające o muzułmańskiej przeszłości miasta sąsiadują z absolutnie zaskakującym, nowoczesnym centrum, które po wcieleniu w życie projektu "Skopje 2014" przybrało kształt gigantycznego parku rozrywki. Takiej ilości monumentalnych pomników i fontann nie zobaczycie bodaj nigdzie więcej w Europie. Projekt zakładał renowację bądź wzniesienie nowych budynków użyteczności publicznej i w swych założeniach nie wydawał się wcale dziwny. Realizacja jednak jest już cokolwiek kontrowersyjna. Zamiast 40 - wzniesiono ponad 100 obiektów, koszty to już ponad 500 mln euro (a Macedonia bogatym krajem nie jest) a efekt...cóż, robi wrażenie. 😮

Na pewno warto się wybrać  na Plac Macedoński wieczorem. Budynki, pomniki i mosty są pięknie oświetlone i naprawdę wyglądają ciekawie. Trzeba tylko się spieszyć. Przy pierwszej mojej bytności tych świateł było bowiem znacznie więcej niż przy kolejnej. Może więc być tak, że za kilka lat zgasną wszystkie. Koszty rozświetlenia centrum na pewno nie są niskie. A mieszkańcy chyba woleliby, żeby doświetlić trochę tonące w mroku pozostałe części Skopja. 







Rozświetlone centrum miasta nocą


I typowe blokowisko - w klimacie pamiątek po socjalistycznej przeszłości

Najciekawsza część macedońskiej stolicy to położona po przeciwnej stronie Wardaru, połączona z Placem Macedonii zabytkowym Kamiennym Mostem -  Stara Czarszija (wyraz czarszija oznacza rynek). W przeszłości była ona uznana za największą i najpiękniejszą na Bałkanach. Wielokrotnie niszczona przez pożary, nadal jednak zachowała sporo z dawnego klimatu. Warto pochodzić po tutejszych uliczkach, popatrzeć na zabytki i sklepiki, wejść na zamek na wzgórzu Kale, a przede wszystkim napić się aromatycznej, parzonej w tygielku macedońskiej kawy. 



Widok na Kamienny Most




zaułki Starej Czarsziji

A będąc w Skopje warto wspomnieć najbardziej znaną obywatelkę tego miasta: Matkę Teresę, która tu, w albańskiej rodzinie, jako Gonxha Bojaxhiu, przyszła na świat, tu, w kościele Świętego Serca Jezusa, została ochrzczona i przystąpiła do pierwszej komunii. W miejscu, gdzie stał ten kościół, obecnie znajduje się kompleks poświęcony pamięci Matki Teresy z Kalkuty. 



A na koniec można na Skopje spojrzeć z góry Wodno, na której szczyt wjeżdża się kolejką linową. Ja niestety nie miałam szczęścia do pogody. Ze szczytu nie było widać nic oprócz mgły, więc Skopje z góry zostało obfotografowane z szosy prowadzącej do dolnej stacji kolejki. 😕


Ani pogoda (kiedy Skopje odwiedziłam po raz pierwszy było mglisto i deszczowo), ani kontrowersyjna zabudowa centrum nie zniechęciły mnie do macedońskiej stolicy. Na pewno jeszcze kiedyś odwiedzę ten piękny, gościnny, wielokulturowy kraj i jego stolicę. A Wy?

sobota, 29 września 2018

Miasteczko zachwycające - Parga


O tym, że Parga jest zachwycającym greckim miasteczkiem na wybrzeżu Epiru, przeczytałam w przewodniku, kiedy szukałam, co jeszcze można zwiedzić w okolicy Nekromantejonu - (Wyroczni Zmarłych) - mitycznego zejścia do Hadesu. A to z kolei miejsce postanowiliśmy odwiedzić na wyraźną prośbę naszej, zakochanej w ruinach wszelakich, najmłodszej latorośli. Aten jej było za mało, chciała więcej, dlatego w drodze do Albanii zajrzeliśmy jeszcze do Delf. Ale i to nie wystarczyło. Bo Nekromantejon uchodzi za jedne z najbardziej tajemniczych miejsc wśród antycznych pozostałości. No i tak, wypoczywając na południu Albanii, jeszcze na chwilkę wróciliśmy do Grecji - zobaczyć ten magiczny Nekromantejon.



Muszę przyznać - miejsce było ciekawe dla miłośników kamieni, a przy tym ładnie położone. Natomiast Parga sprawiła, że z wycieczki wszyscy wróciliśmy zadowoleni. Dziecię - bo miało swoje ruinki, Małżonek - bo można było zdobyć wzgórze z położoną na nim wenecką twierdzą i ja - bo spędziliśmy miło czas w prawdziwie greckim, uroczym miasteczku, wśród zachwycających kolorowych domków, rozlokowanych malowniczo na nadmorskich zboczach. 😎









poniedziałek, 24 września 2018

Miasto "przy okazji" - Komarno

- Słuchajcie, ale chyba tej trasy nie pokonamy "na raz"?
- No raczej, trzeba gdzieś przespać. 
Trzeba, trzeba. Wiadomo, że jak się ma do pokonania granicę serbsko-węgierską, to raczej nie ma szans, by gdzieś dojechać w planowanym czasie. 
No to myślimy o noclegu po drodze. Samo spanie to nie problem; hoteli, moteli, pensjonatów i stacji benzynowych (bo przecież tam też można przekimać w aucie kilka godzin i jechać dalej) w bród,  ale marzy się, żeby "przy okazji" coś zobaczyć, a jednocześnie dojechać jak najdalej. Bo czas goni, a  do domu daleko.
I tak jadąc palcem po mapie, a właściwie po ekranie telefonu, dotarliśmy do granicy węgiersko-słowackiej. No i uznaliśmy, że fajnie jest. Damy radę, dojedziemy, a "przy okazji"  spędzimy sobie wieczór przy słowackim piwku.
Tak pokrótce wygląda historia naszych odwiedzin w przygranicznym miasteczku - węgierskim Komarom, słowackim Komarnie. Znaleźliśmy bardzo klimatyczny hotelik w dawnej synagodze po słowackiej stronie miasta. Każdy pokój w innym stylu, sympatyczny ogródek, spokojna okolica.


A po zameldowaniu i pierwszym piwku w hotelowej restauracji ruszamy "w miasto". Nie są to już bałkańskie klimaty, wieczorem, jak to często w naszej części Europy bywa, miasto po prostu śpi. Większość lokali zamknięta, na ulicach pusto, cisza i spokój. Ten spacerek pokazuje nam, że miasteczko bardzo przyjemne, dlatego postanawiam powtórzyć wycieczkę rano.


I z rana wyruszam, kiedy wszyscy jeszcze śpią. Ale, kiedy wróciłam i pokazałam zdjęcia, odbyłam tę trasę jeszcze raz, bo innym się żal zrobiło i "też chcieli". Kocham Bałkany, ale muszę powiedzieć, że po tym bałkańskim (cudownym) chaosie, hałasie, bałaganie urzekła mnie cisza, spokój i...czystość słowackiego Komarna.  Chciałoby się zostać jeszcze chociaż jeden dzień. A póki co zapisałam to miasteczko na mojej liście "kiedyś znowu" 😉











czwartek, 13 września 2018

Miasto po drodze - Nowy Sad

Planując wyjazd na południe Europy, myślimy przeważnie o relaksie nad lazurowym, czystym morzem, wśród drzew piniowych lub oliwnych, na plażach ze złocistym piaskiem albo białymi kamyczkami. 
Serbia nie ma tego wszystkiego. Położona w środku Półwyspu Bałkańskiego, bez dostępu do morza, stała się krajem tranzytowym. Turyści zaglądają tu tylko "po drodze", pędząc autostradą z północy na południe, od granicy do granicy. 
Ja też zawsze przez Serbię tylko przejeżdżam. Ale zawsze przejeżdżając próbuję coś po drodze zobaczyć. 
Przed laty, w drodze do Grecji, odwiedziliśmy serbską Suboticę i, położony tuż obok, Palić. I wtedy już powiedziałam, że muszę kiedyś zobaczyć ten kraj. Do tej pory nie udało mi  się tego zamiaru zrealizować, ale ciągle mam nadzieję, że nadejdzie takie lato..
Tego roku, zachęceni przez Helgę, chcieliśmy w drodze do Grecji, "zaliczyć" Belgrad. Nie udało się. Jakoś nie mogliśmy znaleźć fajnego, niedrogiego noclegu z miejscem parkingowym. No i szukając czegoś w pobliżu, odkryliśmy Nowy Sad. I naprawdę było warto.
Miasto, nazywane przez samych Serbów Srpska Atina (Serbskie Ateny), naprawdę trochę je przypomina, zwłaszcza wieczorami, kiedy ulice i knajpki tętnią życiem.




Miasto nocą

Oczywiście, podobieństwo do Aten dotyczy głównie klimatu miasta, bo nie ma ono tak bogatej przeszłości, jak stolica Grecji. Położone nad Dunajem, powstało dopiero w XVII wieku, przy okazji budowy twierdzy Petrovaradin.


Petrovaradin


Widok na Dunaj

Oczywiście, do 1918 roku Nowy Sad leżał na terenie  Austro-Węgier, co do dziś można poczuć. Spacerując ulicami miasta, odkryjemy charakterystyczną dla Monarchii architekturę i zieleń. A jednocześnie wśród tej architektury wpadamy w typowy dla bałkańskich miast styl życia: wieczorny gwar i spokojne, senne przedpołudnie. Kiedy poszliśmy na spacer o ósmej rano, miasto jeszcze spało. Byliśmy jednymi z niewielu przechodniów. 










To naprawdę miasto warte odwiedzenia, choćby niejako "przy okazji" i "po drodze". Jest piękne, gościnne i niedrogie - za naprawdę nieduże pieniądze można tu przenocować i zjeść pyszną, sycącą bałkańską kolację. 😎